W ciągu ostatnich kilku tygodni uczestniczyłam w warsztatach dotyczących pracy z osobą, która nie ma żadnego doświadczenia w pozowaniu i tych traktujących stricte o fotografii ślubnej. Zaowocowało to większą wiedzą, doświadczeniem oraz opracowaniem aktualnej oferty dla osób potrzebujących fotografa do uwiecznienia ceremonii ślubu lub ciekawych fotografii przedstawiających plener ślubny.
Powiedzmy sobie szczerze, sama legitymacja ukończenia kursu sugerowanego przez władze reprezentantów Kościoła, to stanowczo za mało, by wykonywać satysfakcjonujące reportaże i między innymi stąd wzięła się moja decyzja o ciągłym dokształcaniu się. Z drugiej strony, kolejne udane sesje, radość klientów i wiedza, którą mogę wykorzystać w praktyce po prostu mnie cieszą. Doświadczenie, kursy oraz warsztaty sprawiają, że moje fotografie są lepsze, a fotografowani jeszcze bardziej zadowoleni. Prosta korelacja, nie trzeba pisać na ten temat pracy magisterskiej, by dowiedzieć, że warto się dokształcać. Ciągle to powtarzam, ale zrobię to jeszcze raz specjalnie dla wszystkich tych, którzy jeszcze nie byli u mnie na żadnej sesji: radość i satysfakcja modelki/modela/pary/rodziców z udanej sesji oraz samych zdjęć jest dla mnie najważniejsza.
Teraz przejdźmy do sedna tego wpisu. W tak zwanym „międzyczasie” szkoleń, sesji, retuszy i przygotowań jeszcze bardziej atrakcyjnych ofert dla osób indywidualnych oraz dla narzeczonych, miałam okazję fotografować między innymi plener ślubny z moją stałą klientką Anną i jej mężem Mirosławem. Podoba się Wam taki plener ślubny we wnętrzach pałacu? Ta sesja była dość nietypowym pomysłem Panny Młodej, który mnie osobiście bardzo przypadł do gustu.